wtorek, 23 kwietnia 2013

pięć


Girl I gotta say
We're partners in crime
You got that certain something


            Pamiętam doskonale ten mecz, graliśmy wtedy na wyjeździe, w Częstochowie. Byłem szczęśliwy, że wracam w moje rodzinne strony, do miejsca, w którym przeżyłem chrzest bojowy. Był to dla mnie swoisty test osobowości, kiedy jako trzynastoletni szczyl musiałem rozpocząć samodzielne życie, starając się nie zginąć w chmarze osiemnastolatków, z którymi przyszło mi mieszkać. Życie tam rządziło się swoimi prawami, prawami dżungli, a ja chcąc nie chcąc, musiałem się do tego przygotować i dorosnąć.
Siedziałaś w pierwszym rzędzie na charakterystycznych trybunach Hali Polonia. Mimo że miałaś wyznaczone miejsce siedzące, raczej z niego nie korzystałaś, bo skakałaś jak natchniona, bardzo żywiołowo kibicując. „eS-eM-eS!” - krzyczałaś bez pamięci.
Nie patrzyłem jednak na ciebie, za bardzo by mnie to zdekoncentrowało, ale byłem pewien, że dajesz z siebie wszystko, podobnie jak ja robiłem to na boisku.
            Ostatnia piłka w meczu należała do mnie i kiedy wprawiłem ją w ruch, a mój wzrok spotkał się z twoim, poczułem, że ta zagrywka jest dla ciebie.
A potem nastąpił wybuch ekstazy, chłopaki gratulowali mi dobrego meczu, co było mi bardzo potrzebne, by podbudować moje ego. Bo to właśnie ja zakończyłem ten mecz, a nie Mika, który starał się zaimponować ci z całych sił, jakby naiwnie licząc na to, że nie jestem w stanie tego dostrzec. Ja popisałem się genialnymi akcjami, a on spędził większość czasu w kwadracie. I zostałem wybrany MVP spotkania.
            Po tym, jak nie zatrzymywana przez nikogo dorwałaś się do moich ust, Mateusz patrzył na nas z nutą żalu i nienawiści. Nie mogłem zobaczyć, że i ty rzucałaś mu ukradkowe spojrzenia.
Gdybym tylko wiedział…


Tak. Udało mi się napisać właśnie tyle z tej historii. Jedno jest pewne - to jeszcze nie koniec, ale nie czuję się na siłach, by ciągnąć to dalej. Odcinam się od tego wszystkiego i można powiedzieć, że mnie tu nie ma. Żegnam się z Wami i dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłyście, za rozmowy z każdą z osobna i za to, że niektóre z Was są dla mnie wyjątkowymi osobami.
Czuję się trochę tak, jakby grunt usuwał mi się spod nóg i jakbym traciła coś, co kocham, ale... Nieważne. 
Dziękuję.


czwartek, 11 kwietnia 2013

cztery


Now there's not even breathin' room
Between pleasure and pain
Yeah you cry when we're makin' love
Must be one and the same


W końcu nadszedł tak długo przez ciebie oczekiwany, podobno jeden z najważniejszych dni w karierze licealnej każdego człowieka. Starałaś się nie okazywać, że ci na tym zależy, ja jednak wiedziałem, że niesamowitą frajdę sprawia ci wybieranie sukienki, tych wszystkich dodatków i innych babskich pierdół. Jak dla mnie sprawa była prosta – wystarczyło wbić się w garniak i można było szaleć. Ty włożyłaś w przygotowania znacznie więcej energii. Kiedy zobaczyłem cię w całej okazałości, wystrojoną do granic możliwości, a jednocześnie tak cudownie subtelną, wiedziałem, że jestem najszczęśliwszym facetem w całym województwie.
Postawiłaś na klasykę – krótką, czarną sukienkę, która podkreślała twoje długie nogi i cudownie opinała się na twoim zgrabnym tyłku. W tym momencie nie stała przede mną siatkarka, która rywalizowała o największe cele na boisku, lecz najseksowniejsza kobieta, jaką dane było mi w życiu ujrzeć. Pamiętam do dzisiaj zazdrosne spojrzenia moim kumpli, którzy komentowali bezpośrednio do mnie twój wygląd. Hebda nawet dostał w łeb, bo pozwolił sobie na o jedną świńską uwagę za dużo.
Cieszyłem się, że cię mam, że możemy wspólnie zatańczyć poloneza na tej wyjątkowej, bo naszej studniówce. Mimo że przecież robiliśmy to co roku, to jednak nigdy razem. Jednym z plusów chodzenia do tej szkoły był fakt, że mogliśmy bawić się na studniówce co rok.
Byłaś wyjątkowo z siebie zadowolona, bo widziałaś, jak działasz na mnie i na wszystkich facetów przebywających na sali. A ja byłem dumny, że ktoś taki jak ty jest właśnie ze mną.
Część oficjalna minęła w zadziwiającym tempie i to wtedy zaczęliśmy okupować parkiet, tańcząc wtuleni w siebie. W końcu ci się znudziło i zarządziłaś zamianę partnerów. I w ten oto sposób trafiłaś w ramiona Miki, a mnie zaciągnęła w swoje szpony Ulka.
Mimo wczesnej pory była już nieźle wstawiona i nie dało się tego nie zauważyć. Wyraźnie pozwalała sobie na zbyt wiele, czułem się przez nią obmacywany i wcale mi się to nie podobało. Dodatkowo bardzo przeszkadzał mi fakt, w czyich ramionach spędziłaś kolejne trzy kawałki na parkiecie. Mateusz mnie irytował, bo wyraźnie mu się podobało, że darzysz go taką uwagą. Ja miałem dość i podziękowałem Ulce za taniec, złapałem w ramiona Monikę po to, by być bliżej ciebie.
            Nie potrafiłem się na ciebie gniewać i w momencie kiedy impreza dobiegała końca i oboje byliśmy niesamowicie zmęczeni, z największą przyjemnością odprowadziłem cię do pokoju. Poprosiłaś, bym został na noc, co zrekompensowało mi wszystkie nerwy stracone tamtego wieczoru.
Oboje byliśmy delikatnie wstawieni, jednak nie na tyle, by mieć świadomość, że to, co właśnie robimy jest czymś cudownym. Podczas gdy poruszałem się się w tobie rytmicznie, szeptałem ci do ucha jak bardzo cię kocham i jak bardzo mi na tobie zależy. A potem zasnęliśmy wtuleni w siebie, co było niesamowitym zwieńczeniem tego cudownego dnia.
            O czym myślałaś, kiedy po raz pierwszy wspólnie i dogłębnie poznawaliśmy swoje ciała? 


Cześć, to ja, i mam za sobą ciężkie chwile.