środa, 27 marca 2013

trzy


I was cryin' just to get you
Now I'm dyin' cause I let you
Do what you do - down on me

Podczas gdy wszyscy szaleli na imprezie zorganizowanej kilka pokojów dalej przez Hebdziora, my siedzieliśmy w twoim pokoju. Tylko we dwoje, bo ty tak chciałaś. Nie mogłem się sprzeciwić, bo po cichu liczyłem na ciekawy rozwój wydarzeń. I chociaż jakaś część mnie tęsknie wyglądała do ziomków, którzy melanżowali w najlepsze, nie potrafiłem cię zostawić samej i nawet mi się to podobało.
Duże skupiska ludzi czasem cię męczyły, a czasem niesamowicie bawiły, bo uwielbiałaś mieć wielką publiczność. Byłaś pełna sprzeczności i chyba to mnie najbardziej w tobie pociągało.
            Choć łóżka w internacie nie należały do najwygodniejszych, znalazłaś na to sposób. Ja opierałem się o ścianę, a ty wślizgnęłaś się między moje nogi i wtuliłaś głowę w mój tors. Było idealnie, a całości dopełniał jeden ze łzawych filmów, które uwielbiałaś, a do czego nie przyznałabyś się nigdy w życiu. Lampka dawała dyskretne światło, a wino, które piliśmy na zmianę z gwinta było idealnie półsłodkie.
            Najwyraźniej znudził ci się film, bo lekko podpita podskoczyłaś gwałtownie i zarządziłaś, że się zbieramy. Zapytałem tylko gdzie i dlaczego o tej porze, ale nie dane było mi usłyszeć odpowiedzi. Ubraliśmy się pospiesznie i udaliśmy się do opiekuna internatu, który od dawna był regularnie przekupywany i zgodził się nas zawieźć do Tomaszowa. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze: tobie się nie odmawia.
            Dotarliśmy na dworzec i wreszcie, kiedy kazałaś zapłacić mi za bilety dowiedziałem się, jaki jest cel naszej podróży. Zakopane. W tym momencie było mi już wszystko jedno, chciałem tylko być z tobą i czerpać radość z twojej radości.
Zachowywałaś się jak dziecko, ale właśnie tę beztroskę uwielbiałem w tobie najbardziej.
Droga minęła nam bez większych przeszkód, mieliśmy cały przedział tylko dla siebie, co sprzyjało poznawaniu nawzajem swoich ciał. Nie myślałem o tym, że nie będzie mnie na treningu, na lekcje też nie dotrę i byłem w tej całej beztrosce niesamowicie szczęśliwy. A ty byłaś obok mnie, moje prywatne źródło wszelkiej radości.
            Spacerowaliśmy po Krupówkach trzymając się za ręce i jestem pewien, że wszyscy dookoła bez problemu mogli patrząc na nas stwierdzić, że właśnie robimy coś nielegalnego. I przy tym jesteśmy cholernie szczęśliwi. Kiedy mijaliśmy stoisko z balonami, spojrzałaś na mnie tymi swoimi maślanymi oczami i poprosiłaś o balonika. Kupiłem ci takiego w kształcie serca, co wyraźnie uczyniło Cię szczęśliwszą. Wyraz twojej twarzy, kiedy przez nieuwagę poleciał wysoko w górę wywołał we mnie takie uczucia, że od razu postanowiłem kupić ci następnego i zrobić wszystko, żebyś kolejny raz się uśmiechnęła.
            Do Spały wróciliśmy po około czterdziestu godzinach spędzonych poza internatem i wracając tam, czułem się jak tryumfujący wódz wracający z wygranej bitwy. Moją zdobyczą byłaś ty, choć teraz, kiedy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że to właśnie ja byłem twoim najlepszym skalpem.


Z dedykacją dla moich popieprzonych przyjaciół, inspirowane wydarzeniami ostatnich dni ♥

piątek, 22 marca 2013

dwa



All I want is someone I can't resist
I know all I need to know by the way that I got kissed

            Zaczęło robić się poważnie, choć z Tobą nigdy nie było nic wiadomo. Każdy dzień miałem wypełniony Tobą i siatkówką, na dobrą sprawę nic innego nie było mi potrzebne do normalnego funkcjonowania. Z drugiej strony – czy całkowite uzależnienie od drugiej osoby jest normalne? Dla mnie wtedy było. I choć kumple nie dawali mi spokoju, wytykając, jak wiele czasu z Tobą spędzam i jak mało poświęcam im, ja uważałem, że przesadzają.
            Czerpałem energię z Twojej energii. Kiedy na Ciebie patrzyłem, jak zupełnie nieświadomie bawisz się pasemkiem włosów, widziałem w Tobie najsłodszą istotę, jaka kiedykolwiek przyszła na ten świat. Chciałaś ze mną spędzać cały wolny czas. Nie miałaś koleżanek, bo z Twoim usposobieniem raczej było ciężko ze zjednywaniem sobie ludzi. Delikatnie mówiąc nie byłaś przyjazną osobą i dopóki nie upodobałaś sobie mnie, większość czasu spędzałaś sama. Tak przynajmniej myślałem.
            Jedyną osobą z Twojego otoczenia, która Cię tolerowała, była Ulka. Można było powiedzieć o niej tyle, że była specyficznym człowiekiem. Dlatego nie byłem zdziwiony, że akurat dobrałyście się we dwie. Pamiętam jak dziś ten moment, kiedy czekałem pod halą aż wyjdziesz z wieczornego treningu, ale zanim dane było mi Cię zobaczyć, ujrzałem Ulkę. Podeszła do mnie żwawym krokiem i powiedziała, że jeszcze trochę czasu minie, zanim wyjdziesz z szatni. Dała mi do zrozumienia jednak, że chciałaby ze mną wyjść dzisiejszego wieczora, choćby na spacer, bo Spała nie obfitowała w miejsca, w których można by spokojnie usiąść i coś zjeść, czy doświadczyć wydarzeń kulturalnych.
Roześmiałem się wtedy zakłopotany i odparłem, że raczej nie ma takiej opcji, bo ten wieczór, podobnie jak wszystkie inne, zarezerwowany jest dla Ciebie.
            Ulka odeszła, nieco obrażona, ale od razu wyjęła telefon z kieszeni torby treningowej i zaczęła coś pisać na klawiaturze. Kiedy wyszłaś piętnaście minut później z hali, na Twojej twarzy gościł szeroki uśmiech. Zastanawiałem się, czy to, czego byłem uczestnikiem chwilę temu, było jakimś spiskiem, mającym na celu przetestowanie mojej wierności, czy to wina Ulki, która na mnie leciała. Potem dowiedziałem się, że owszem, sprawdzałaś mnie, ale ona też miała swój interes w tym, by spróbować mnie uwieść.
            Rozmawiać o seksie zdarzyło nam się raz. Siedzieliśmy w Twoim pokoju, tak jak wiele razy przedtem. Zapytałaś wtedy, czy mam swój pierwszy raz za sobą, a ja zupełnie szczerze odpowiedziałem, że tak. Nie widziałem powodu, dla którego miałbym kłamać. Chciałaś poznać moją historię, więc speszony opowiedziałem Ci o tym, jak przed moim wyjazdem do Spały, Iwona oddała mi siebie, żebym o niej nie zapomniał i wiedział, co na mnie czeka w domu. Jak się okazało, nie ja byłem tym, któremu zdarzyło się zapomnieć i to powodowało, że moją opowieść zakończyłem łamiącym się głosem.
            Długo nic nie mówiłaś, a po Twojej minie sądziłem, że to dla Ciebie bolesny temat. Nie chciałaś powiedzieć, o co chodzi, a jedyne, co z Ciebie udało mi się wyciągnąć to krótkie zdanie „On nie był tym właściwym.”
            Nie protestowałem, kiedy wtuliłaś się we mnie mocno i zaczęłaś mnie rozbierać. Kiedy zostaliśmy już bez ubrań, poznawaliśmy nawzajem swoje ciała, jednak do niczego nie doszło. Seks nie był naszym priorytetem i nigdzie nam się nie spieszyło. Wystarczyła nam bliskość i świadomość, że jesteśmy dla siebie. 

Tak... Zaczynam wszystko ogarniać na bieżąco i teraz będzie już dobrze. :) 

piątek, 15 marca 2013

jeden



There was a time
When I was so broken hearted
Love wasn't much of a friend of mine

            Kazałaś mówić na siebie Patyk. Mówiłem. Kazałaś czekać na siebie pod szkołą, dzień w dzień. Czekałem. Kazałaś być ze sobą za każdym razem, kiedy było ci źle. Byłem.
A teraz tego cholernie żałuję.
Nie wiem, dlaczego właśnie Patyk, bo twoja figura była najbardziej apetyczna wśród dziewczyn z trzeciej klasy. Zauważyłem to ja, zauważyli też wszyscy moi kumple. Ale ty chciałaś właśnie mnie, a ja nie zgłaszałem sprzeciwu.
Czekałem na ciebie za każdym razem, kiedy kończyłaś zajęcia później niż ja, nawet nie szedłem do internatu, żeby sobie zwyczajnie pograć na PSie, po prostu czekałem jak ten debil pod budynkiem cudownej spalskiej instytucji, aż wyjdziesz i powitasz mnie swoim cudownym uśmiechem. Albo koszmarnym grymasem, w zależności od twojego humoru w danym dniu.
Znaliśmy się od początku szkoły, jednak dopiero po jakimś czasie zacząłem dostrzegać, że pod tym paskudnym charakterem kryje się coś więcej. Zawsze byłaś nieuprzejma wobec ludzi, a ja, podobnie jak wszyscy inni uczniowie zdawałem się to tolerować. Bo kiedy spędza się tyle czasu razem, w kameralnej szkole, nie można tak po prostu kogoś ignorować. Trzeba nauczyć się z tym żyć.
Pamiętam, był słoneczny dzień, a ja siedziałem na ławce przed szkołą, pogrążony w bagiennej zamule. Przeszkadzało mi słońce, przeszkadzał mi śpiew ptaków i śmiechy uczniów. Wiosna napierała na mnie z całą siłą i za cholerę nie chciałem jej się poddać, bo mój świat stał się czarno-biały. Nie potrzebowałem w nim kolorów. Iwona, powód moich zmartwień, okazała się być dwulicową żmiją. Zostawiłem ją w Częstochowie, samą, z nadzieją, że kiedy wrócę ze Spały po ukończeniu liceum, ona będzie na mnie czekać.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy zadzwonił do mnie kumpel z Norwida i oznajmił, że Iwona nie jest taka wierna, jak mogłoby się wydawać… Miał na to twarde dowody. Patrzenie na zdjęcia mojej dziewczyny obściskującej się z jakimś kolesiem, którego totalnie nie kojarzyłem nie było zbyt pięknym przeżyciem. Niewiele myśląc poprosiłem o pozwolenie na wyjazd do domu i rozmówiłem się z nią raz na zawsze. Kiedy przeszła wściekłość, został tylko ból. I poczucie beznadziei, urażona męska duma. A także, co najgorsze, złamane serce.
Ta ławka przed szkołą była moją oazą, bo choć wszyscy mnie widzieli, bo pozornie byłem w centrum uwagi, to jednak potrafiłem wyłączyć się na tyle, by nie widzieć ich. Byłem z siebie dumny, że jestem w stanie zachować dystans do całego świata, odgrodzić się grubym murem od bieżących wydarzeń.
Nie chciałem mieć wtedy nic wspólnego z jakimikolwiek uczuciami.
Usiadłaś obok mnie, nie bacząc na to, że najwyraźniej nie chcę żadnego towarzystwa. I to był przełom. 


Po raz kolejny łamię daną sobie obietnicę, publikuję pierwszą część, zanim powstanie całe opowiadanie... 
Chrzanić. :)
Obiecuję, że będę dodawać regularnie. I nie zawiodę.
DZIEWIĄTE MIEJSCE AZSU!  
P.S. Informować? 

sobota, 9 marca 2013