I was cryin' just to
get you
Now I'm dyin' cause I
let you
Do what you do - down
on me
Podczas gdy wszyscy szaleli na
imprezie zorganizowanej kilka pokojów dalej przez Hebdziora, my siedzieliśmy w
twoim pokoju. Tylko we dwoje, bo ty tak chciałaś. Nie mogłem się sprzeciwić, bo
po cichu liczyłem na ciekawy rozwój wydarzeń. I chociaż jakaś część mnie
tęsknie wyglądała do ziomków, którzy melanżowali w najlepsze, nie potrafiłem cię
zostawić samej i nawet mi się to podobało.
Duże skupiska ludzi czasem cię
męczyły, a czasem niesamowicie bawiły, bo uwielbiałaś mieć wielką publiczność.
Byłaś pełna sprzeczności i chyba to mnie najbardziej w tobie pociągało.
Choć łóżka
w internacie nie należały do najwygodniejszych, znalazłaś na to sposób. Ja
opierałem się o ścianę, a ty wślizgnęłaś się między moje nogi i wtuliłaś głowę
w mój tors. Było idealnie, a całości dopełniał jeden ze łzawych filmów, które
uwielbiałaś, a do czego nie przyznałabyś się nigdy w życiu. Lampka dawała
dyskretne światło, a wino, które piliśmy na zmianę z gwinta było idealnie
półsłodkie.
Najwyraźniej
znudził ci się film, bo lekko podpita podskoczyłaś gwałtownie i zarządziłaś, że
się zbieramy. Zapytałem tylko gdzie i dlaczego o tej porze, ale nie dane było
mi usłyszeć odpowiedzi. Ubraliśmy się pospiesznie i udaliśmy się do opiekuna
internatu, który od dawna był regularnie przekupywany i zgodził się nas zawieźć
do Tomaszowa. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze: tobie się nie odmawia.
Dotarliśmy
na dworzec i wreszcie, kiedy kazałaś zapłacić mi za bilety dowiedziałem się,
jaki jest cel naszej podróży. Zakopane. W tym momencie było mi już wszystko
jedno, chciałem tylko być z tobą i czerpać radość z twojej radości.
Zachowywałaś się jak dziecko, ale właśnie tę beztroskę
uwielbiałem w tobie najbardziej.
Droga minęła nam bez większych przeszkód, mieliśmy cały
przedział tylko dla siebie, co sprzyjało poznawaniu nawzajem swoich ciał. Nie
myślałem o tym, że nie będzie mnie na treningu, na lekcje też nie dotrę i byłem
w tej całej beztrosce niesamowicie szczęśliwy. A ty byłaś obok mnie, moje
prywatne źródło wszelkiej radości.
Spacerowaliśmy
po Krupówkach trzymając się za ręce i jestem pewien, że wszyscy dookoła bez
problemu mogli patrząc na nas stwierdzić, że właśnie robimy coś nielegalnego. I
przy tym jesteśmy cholernie szczęśliwi. Kiedy mijaliśmy stoisko z balonami,
spojrzałaś na mnie tymi swoimi maślanymi oczami i poprosiłaś o balonika.
Kupiłem ci takiego w kształcie serca, co wyraźnie uczyniło Cię szczęśliwszą.
Wyraz twojej twarzy, kiedy przez nieuwagę poleciał wysoko w górę wywołał we
mnie takie uczucia, że od razu postanowiłem kupić ci następnego i zrobić
wszystko, żebyś kolejny raz się uśmiechnęła.
Do Spały
wróciliśmy po około czterdziestu godzinach spędzonych poza internatem i
wracając tam, czułem się jak tryumfujący wódz wracający z wygranej bitwy. Moją
zdobyczą byłaś ty, choć teraz, kiedy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że to
właśnie ja byłem twoim najlepszym skalpem.
Z dedykacją dla moich
popieprzonych przyjaciół, inspirowane wydarzeniami ostatnich dni ♥
Ojej, jak uroczo. Chociaż, aż zbyt, bo Hain jest doszczętnie wykorzystywany, ale cóż poradzić serce nie sługa ;)
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że z chęcią też bym była zabrana do Zakopanego :D
Coś czuję, że ta beztroska zmieni się niedługo w problemy.
OdpowiedzUsuńJest tak pięknie, że aż nierealnie.....
OdpowiedzUsuńChyba, że to tylko moje chore wymysły.
Oby......
Sielanka. Sielanka. Sielanka. Piękna ta ich sielanka. Przyjemnie się ją czyta, ale chyba nie będę się przyzwyczajać, bo przecież nic nie może wiecznie trwać? Choć może w ich przypadku to się nie sprawdzi?
OdpowiedzUsuńHajnus jaki zakochany *.* Ja to bym sobie też z jakimś siatkarzem pojechała do Zakopanego... <3
OdpowiedzUsuńHainowi z tej miłości aż mózg wypaliło. Ale niech się chłopak bawi, ucieka, szaleje w Zakopanym. Byle tylko dziewczyna nie wpuściła go w maliny, a będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńMatko, jak słodko ♥
OdpowiedzUsuńCiekawa ile to ich szczęście będzie trwać, mam nadzieję, że jak najdłużej!